
Mieliśmy w Bardzie, jak już wiecie, jak go nazywali mieszkańcy „Hotel Bug-Dich” czyli „Hotel Schyl Się”. Bo żeby tam wejść trzeba było z poziomu ulicy zejść w dół przez drzwi po schodkach schylając się przy tym.
Ale była jeszcze jedna fajna miejscówka. Zupełne przeciwieństwo „Hotelu Schyl Się”. Była to stara gospoda sięgająca korzeniami XIX w. Jej ostatnimi właścicielami była rodzina Puritz. Oficjalnie zwała się od zawsze „Gasthaus zum Schwann” czyli „Pod Łabędziem”. Dziwnie, nie? Kontynuuj czytanie