
Bardo, 12 lutego 1781 r.
Od strony Frankensteinu dobiegł głośny stukot i pokrzykiwanie woźniców. Po chwili zza zakrętu, na głównej ulicy biegnącej przez miasteczko, pojawił się zaprzężony w dwie pary koni omnibus. Kiedy zrównał się z bramą gospody pod „Czarnym Niedźwiedziem” woźnice spięli konie i cały omnibus z przeciągłym jękiem stanął. Tak, że omal bagaże z dachu nie pospadały. Wtedy jeden z woźniców zeskoczył z góry i wyciągnął spod drzwi omnibusa rozkładaną drabinkę. Drzwi kabiny pasażerskiej się otworzyły, a po drabince zszedł jegomość w pruskim, wojskowym mundurze. Na głowie miał warkocz, a w dłoni drewnianą laskę. Taką samą jakiej używał Stary Fryc! Stojąca wtedy w bramie gospody kucharka, która obserwowała co to za gości tym razem przywiało podejrzewała już z kim ma do czynienia. Już nie raz o nich słyszała. Ale po tym jak ówże jegomość wciągnął głęboko nosem powietrze i uśmiechnął się złowrogo pod nosem – była już pewna. Do Barda zawitał „węszyciel kawy”! Kontynuuj czytanie